wtorek, 10 marca 2015

Strefa Mamy: Mały CZŁOWIEK.

Człowiek.. Czyli, istota rozumna, mająca uczucia, pragnienia, marzenia... Mająca swój charakter i temperament. Mająca swoje upodobania, mająca lepszy lub gorszy dzień... Każdy o tym wie, ale czasem mam wrażenie, że zdarza się nam rodzicom zapominać, że nasze dzieci, nawet te malutkie.. To też LUDZIE! Tu oczywiście w mojej głowie pojawia się milion myśli wiążących się z wychowaniem dziecka. 



Oczywiście zależy mi by mój syn, który teraz ma 2,5 roczku kiedyś był dobrym, wrażliwym człowiekiem. Na pewno każda mama i tata o tym marzy, ale wiadomo, że najważniejsza jest nasza rola, już od pierwszych chwil życia malca. Dziecko wiele rozumie, czuje nasze emocje. Później gdy już jest na tyle starsze by oprócz tego, że czuje to i rozumie warto zastanowić się nad własnym zachowaniem. Bo to MY jesteśmy dla nich wzorem do naśladowania. 

W dzisiejszym poście chciałabym jak zwykle przedstawić moje, osobiste zdanie na ten temat. 
Mój synek jest już na tyle duży by rozumieć pewne sprawy, przynajmniej oboje z mężem się staramy by rozumiał. Przechodziliśmy już przez przeróżne sytuacje, jesteśmy w trakcie "buntu dwulatka", grymaszenia, tarzania się po podłodze, krzyków bez powodu czy bicia mamy i taty. Nigdy nie uwierzę, że bezstresowe wychowanie jest najlepsze, że jedyne co można najlepiej robić by wychować dziecko jest np. "rozmowa." Nie da się "porozmawiać" z dwulatkiem. Tu pojawia się największe wyzwanie naszego życia... By naocznie dać dziecku do zrozumienia, co jest dobre a co złe. I tak już będzie dłuuugo, długooo... Dopóki sam nie dojrzeje i nie przyjedzie w odwiedziny do starej matki i świadomie powie: "Mamo miałaś rację. Dziękuję." A wtedy w naszych oczach pojawią się łzy wzruszenia... ;) Nasze trudy wychowawcze nie poszły na marne.




Nie uważam się za jakiś ideał, bo na pewno sporo mi brakuje, a sama jestem tylko człowiekiem, nie robotem i też mogę mieć lepszy albo gorszy dzień, prawda? ;)
Kocham swojego synka ponad wszystko, zajmowałam i opiekowałam się nim od pierwszych dni życia, ale dopiero nie dawno zdałam sobie sprawę ile to jeszcze przed nami, ile mi jeszcze potrzeba siły i cierpliwości. Teraz, kiedy w grę wchodzą jego nawyki, jego podejście do życia i wpojenie najważniejszych wartości. Daleka jestem od przemocy fizycznej, jednak musi istnieć coś co rzeczywiście uzmysłowi maleńkiemu chłopcu co jest dobre a co złe. On nie ma nic w świadomości, to my musimy nauczyć, jak należy się zachowywać, że trzeba szanować rodziców, dzielić się zabawkami i ich nie niszczyć, że nie wolno rzucać jedzeniem albo wylewać wody na podłogę, że nie wolno bić ani popychać kolegów i koleżanek, że trzeba używać takich słów jak "proszę, dziękuję i przepraszam..."
Kochani.. Mogłabym wymieniać i wymieniać. To nasza rola i nasze "wyzwanie." Jeśli i nam zależy  by być dobrymi rodzicami i wychować dziecko na kulturalnego i wrażliwego CZŁOWIEKA trzeba się bardzo mocno starać!




Pragniemy ze strony dzieci szacunku?  Na pewno. Pragniemy miłości i zaufania? Oczywiście. Zasada jest prosta.. Traktujmy się równo - jak ludzie.
Uważam, że tak samo my jako rodzice powinniśmy się nauczyć przepraszać, dziękować i prosić. W końcu jeśli wymagamy tego od dziecka, dlaczego nie powinniśmy wymagać od siebie? Powinniśmy tak samo pokazać mu jaką wartość ma posiłek czy kupione zabawki przez ciężko zarobione pieniądze rodziców, sami musimy szanować innych ludzi by nasze dzieciątko również je szanowało. Trzeba rozmawiać, trzeba naocznie pokazać jak należy żyć by było dobrze. Trzeba wzbudzać wrażliwość i szacunek. Trzeba kochać, przytulać, chwalić i wzmagać pozytywne myślenie u dzieci.
Trzeba być takim rodzicem, by za parę lat nasze pociechy nie odwiedzały nas z poczucia obowiązku, a z miłości, chęci i tęsknoty. By nam ufały i miały w nas oparcie.

Będąc nastolatką, gdy pokłóciłam się z rodzicami, wiecznie zastanawiałam się nad słowami mojej mamy: "Małe dziecko mały problem - duże dziecko - DUŻY PROBLEM!" Myślałam sobie.. "O co jej chodzi? Przecież nie musi się już mną zajmować, przebierać, karmić, myć... Ma czas dla siebie." Tu w grę wchodzi coś ważniejszego... Wychowanie, a nie opieka. Teraz to wiem. Mimo tego, że Adaś potrzebuje nadal naszej opieki, ale jeszcze bardziej potrzebuje naszego wychowania i wpajania do tej maleńkiej główki tego co najważniejsze.. Potrzebuje nas. Bliskości, zaufania i wsparcia.




Tyle moich wywodów. Teraz Wasza kolej... :) Z wielką chęcią poczytam! Pozdrowienia!! :))

Autor: Ola

5 komentarzy:

  1. Kiedy bylam młodsza nie brałam do siebie słów mowionych przez rodziców. Teraz wiem, ze zawsze mieli rację,chcieli i dalej chcą dla mnie najlepiej. Zawsze im za to dziękuję i jestem pewna, że Adaś doceni za kilka lat waszą pracę nad wychowaniem i powie: " Mamo,tato - dziękuję". Super wpis Olu :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Mądre słowa Olu. Chociaz powiem Ci od serducha, ze czasami watpie w swoje starania i wszystko. Moje dziecko czesto mi mowi ze mnie nie chce, ze nie kocha wygania mnie. Jest mi bardzo przykro, bo tak sie dzieje jak wraca tata. Nie wiem czy ja cos zle robie, ale czesto nurtują mnie mysli czy aby na pewno jestem dobra mama. Z wiekiem widze, jak bardzo moja mama cierpiala przez moje zachowanie, mam nadzieje ze on kiedys tez to zrozumie. Buziaki dla Was. Aneta

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wydaje mi się, że to jest prawda z tym "buntem"u małych dzieci. Trzeba wtedy z dużą konsekwencją podchodzić do malucha, bo inaczej wejdzie nam na głowę a później to się moze źle skończyć.. Oni tego na tym etapie niestety tego nie rozumieją. Kiedyś to na pewno doceni! Nie martw się kochana :*

      Usuń
  3. Aż się boję tego buntu, który czeka i mnie... chciałabym tak jak i Ty, jak najlepiej. i mam nadzieję, że mi się to uda :) Buźki Mamo :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ogromną odpowiedzialnością jest "wychowywanie" małego człowieczka i nie mówię tu tylko o opiece, ale o faktycznym pokazywaniu mu dobrych wzorców - maluch "chłonie jak gąbka" wszystkie zachowania, słowa, emocje z otoczenia. A więc moje zadanie jako rodzica jest jasne:-)Pozdrawiam Zuzka

    OdpowiedzUsuń